Wydawnictwo.pwn.pl

Zwyczajne pakistańskie życie – jak trafiliśmy na ślad Joanny Kusy

alż Tagi: Islam, Karaczi, literatura faktu, Pakistan, reportaż
Nowość

Joanna Kusy – Polka w środku muzułmańskiego świata – etnolożka, szczęśliwa żona Pakistańczyka, mama małego chłopca. Po wielu wahaniach zamieszkała w Karaczi z mężem i jego rodziną. Pakistan nie przestaje być dla niej wyzwaniem, choć powoli staje się drugim domem. Zdarza się jej tu już (czasem!) usłyszeć: „Jesteś taka jak my”. Zapraszamy do odsłuchania wypowiedzi Marcina Kickiego, Wydawcy PWN, który opowiada o książce i o tym, jak trafiliśmy na ślad Joanny Kusy.

Wyglądać jak Królewna Śnieżka (fragment książki)

Że muszę chodzić do kosmetyczki – to dla Wasima oczywistość.

– Wybierz sobie biuti parlur – mówi, podjeżdżając pod jakieś niepozorne zakurzone drzwi. – Może ten? Sprawdź.

A mnie w głowie oprócz ciekawości tylko wirusy zapalenia wątroby typu A, B i C, którymi mogę się zarazić w takim beauty parlour, salonie piękności. Biuti parlury w naszej części miasta niemal zawsze zdobi wizerunek idealnej panny młodej. Jak z Królewny Śnieżki: włosy jak heban, twarz jak śnieg, usta jak krew – tyle że w orientalnym wydaniu. Za drzwiami zaczyna się babski świat. Można zrzucić dupattę i przejrzeć  się w wielkich lustrach. Dżinsy i koszulka nikogo nie dziwią. Można plotkować bezkarnie o mężu i teściowej (jeśli przyszło się bez kobiet z rodziny). Zedrzeć z siebie część skromnej i usłużnej kobiecej maski, obowiązkowej w patriarchalnej kulturze. I oczywiście bezlitośnie ocenić przeciwniczki, a także poznać swoje niedostatki. Pytają tu jednak o to samo. O miłość, męża, teściową, szwagierki, dzielnicę, tęsknotę. Równie niepozornie wyglądał salon, do którego zaprosiła mnie Crystal. Zaparkowałyśmy w zapyziałej uliczce w Clifton. „Dobre” dzielnice w Karaczi też są brzydkie. Dziurawy chodnik, pomazany płot, walające się śmiecie. Nie było żadnych reklam – portretów panien młodych jak z bajki ani nic podobnego. Za to wnętrze lśniło i błyszczało. Kryształowe żyrandole, oświetlone schody, na ścianach obrazy. Cichutka muzyka, w pokojach półmrok, zapachy, uśmiechnięte dziewczyny z Dalekiego Wschodu. Crystal zaprowadziła mnie na piętro – na pedicure i masaż stóp. Oprócz nas były jeszcze dwie klientki. Dostałyśmy kawę z ekspresu. Ułożyłyśmy się na miękkich kanapach. Miałyśmy o niczym nie myśleć. Dewiza salonu brzmi: „spokój, odmłodzenie, odprężenie (serenity)”. Masażystki z uśmiechem namaściły nasze stopy olejkami. Nie zadawały żadnych pytań, oprócz: „Czy jest pani wygodnie?”, a uśmiech nie schodził z ich twarzy. Pół godziny w innym świecie. „Mind-blowing. Amazing. Energetic. Joyful (Niesamowite. Zdumiewające. Energetyczne. Radosne)” – mówią o tych doświadczeniach klientki. Zakładamy sandały na nasze wypieszczone stopy. Wychodzimy: dziurawy chodnik, pomazany płot, zakurzone ściany, żebracy bez rąk albo nóg, dzieci o świdrujących oczach. Do parlour chodzi się przed uroczystościami, zrobić makijaż na przyjęcia, na zaręczyny i na nikah – upiąć dupattę, nałożyć biżuterię i kwiaty. Na mehndi lub mayo – by wyglądać „świeżo jak jutrzenka”. Wymalować się przed sesją zdjęciową, zrobić portfolio dla mediów. Ułożyć włosy, przedłużyć je, rozjaśnić, pomalować, odżywić na wiele sposobów, wyprostować keratyną. Wymasować ciało, nałożyć hennę na dłonie i stopy. Wydepilować woskiem lub nitką. Ukoić oczy. Przekłuć uszy i nos. Wybielić skórę – bo piękna kobieta jest biała i nie zmienią tego najbardziej skandalizujące opowiadania Hasana Manto takie jak Zapach (Bu). Manto mógł sobie pisać, co chciał, ale wybielająca maska Janssena, depigmentacja, wybielający peeling, serum, ziołowe rozjaśniacze i kremy do większości części ciała i tak są potrzebne.

– Ależ mam ciemną twarz w tym ubraniu! A może ściemniała mi z zimna? – Faiza krzywi się, patrząc               w lustro. – Jak chorujemy, to ciemniejemy, wiesz?

– Patrz, jak wyglądasz! Ciemny i blady! Zjedz jeszcze jedno roti! – wyśmiewa się z tej obsesji anglo-pakistański komik, przebrany za mamę, która karmi dorosłego syna.

Można też nakładać ubtan. Da się go zrobić w każdym domu, także w polskim. Najprostszy to mąka besan, kurkuma, mleko i cytryna. Szczególnie polecany pannom młodym, są też mieszanki dla noworodków. „Ajurwedyjska mieszanka upiększająca” – głoszą ulotki. Przeciwgrzybicza, przeciwbakteryjna, redukuje potliwość, ma właściwości dezodorujące i zmniejsza możliwości zakażenia skóry.

Oczywiście także wybiela.

(…)

Eleganckie zamożne panie poruszają się samochodami, a jeśli potrzebują wygody, kupują buty za granicą. Pozostałe – wybierają z tego, co jest dostępne. Na szczęście teraz jest lepiej niż kilka lat temu. Już nie muszę błagać rodziny z Polski, żeby przysłała mi buty. Może to znak, że kobiety stają się bardziej mobilne i rynek na to zareagował? Pojawiły się bowiem w sklepach sandałki, które się nie ślizgają, i „klapki dla ciotek”, czyli miejscowa wersja butów „anatomicznych”, nieco bardziej ozdobna niż wygodne sandały Scholla, które nie mają tu szans ze względu na zbyt zgrzebną estetykę w stosunku do wysokiej ceny.

Wasim w sferze obuwniczej jest typowym Pakistańczykiem. Najchętniej wkłada japonki i sandały, nigdy buty khusa. Czasem w czterdziestopięciostopniowy ukrop dress code wymaga, żeby włożył lśniące półbuty. Zimą na co dzień wystarczą adidasy. Po powrocie do domu zdejmuje buty, zdejmuje skarpetki, wkłada je do butów i tak zostawia. W tym momencie przestaje o nich myśleć. Zawsze znajdzie się jakaś kobieta, która je po nim pozbiera, zaniesie do prania i zadba o dostawę czystych. Z tą praktyką spotkała się chyba każda żona Pakistańczyka. Dlatego o niej wspominam.

 „Muszę zbierać po nim skarpetki!” – skarżą się polskie żony w internetowych dyskusjach.

„Wasz mąż też zostawia skarpetki w butach? Przyuczyłam go! – zwierza się jakaś z dumą. – Już sam wyjmuje skarpetki z butów i wrzuca je do kosza na brudne ciuchy!”

„A mój sam pierze! – chwali się inna. – Dlaczego oni to robią?” Zapytani, sami nie wiedzą. Robią tak, bo tak się robi. W ogóle nie myślą o tym geście. Można więc tylko podejrzewać, że może uczą się tego w meczetach. Tam trzeba zostawić buty i skarpetki, żeby móc umyć stopy przed modlitwą.

8 września (wtorek) o godz. 18.00 w Muzeum Azji i Pacyfiku odbędzie

się spotkanie promujące książkę, na które serdecznie Państwa zapraszamy!

Oceń

  • Obecnie 5 na 5 gwiazdek.
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
5

Dziękujemy za głos!

Już oceniałeś tą stronę, możesz oddać głos tylko raz!

Twoja ocena została zmieniona, dziękujemy za oddany głos!

Zaloguj się lub utwórz nowe konto aby ocenić tą stronę.

 

Komentarze

Zobacz także

Dlaczego warto zrozumieć Pakistan?

Dlaczego warto zrozumieć Pakistan?

Pakistan, szósty pod względem liczby ludności kraj na świecie, jedyne muzułmańskie państwo nuklearne, stanowi główny element systemu bezpieczeństwa Azji Południowej i istotny punkt odniesienia w po...

Czytaj więcej
Dzień Mózgu 2016

Dzień Mózgu 2016

Naukowcy uważają go za najbardziej złożony obiekt we wszechświecie. Woody Allen dla odmiany sądzi, że jest najbardziej przecenianym organem ludzkiego ciała. Dlaczego budzi tak wiele sprzeczności...

Czytaj więcej

Do pobrania

Nasi partnerzy