Nieznane historie młodej polskiej emigracji
Pokolenie bez granic Pawła Jackowskiego to inspirującą książka ukazującą życie i poglądy rozproszonej po świecie młodej polskiej emigracji, która nie wpisuje się w stereotyp „Polaka na zmywaku”. Sześć wywiadów przeplecionych historią autora, mieszkającego w Danii, to próba obiektywnego przedstawienia problemu życia za granicą. Pokolenie bez granic to solidna dawka inspirujących historii, które zmuszają do refleksji i pokazują drugie oblicze polskiej emigracji, o którym nie usłyszycie w mediach. Zapraszamy do lektury fragmentu książki.
Szliśmy chwilę w milczeniu. Minęliśmy dawny budynek giełdy i ruszyliśmy w kierunku portu w Nyhavn. – Myślę, że mógłbyś napisać o tym jakiś artykuł. Mam wrażenie, że byłoby to ciekawe zarówno w Danii, jak i w Polsce. – Uśmiechnęła się i chwyciła mnie za rękę. – No nie wiem... – Zawahałem się. – Może masz rację. Muszę o tym pomyśleć.
Zapiski: 4 maja 2013
– Hvor kommer du fra? – zapytała i podniosła szklankę do ust. Wiedziała, że nie jestem Duńczykiem. Po kilku zdaniach poznała mój dziwny akcent i poczuła się zbita z tropu. Wreszcie postanowiła dowiedzieć się, skąd jest nieznajomy, który właśnie kupił jej drinka. – Polen – odpowiedziałem, popijając piwo. Przerabiałem to setki razy. Rozmowa o pierdołach, uśmiechy, w końcu zwykła ciekawość styczności z obcokrajowcem zwycięża i pada pytanie o pochodzenie. Reakcja jest z reguły taka sama. Uprzejme rozczarowanie. Gdybym był Australijczykiem lub Amerykaninem, już na dzień dobry dostałbym sto punktów do seksapilu. W takich chwilach wracałem do rozmowy na moście z Anne. Wciąż myślałem o tym, by przedstawić historie z życia młodej, polskiej, wykształconej emigracji. Rozmowy takie jak ta z nieznajomą przy barze utwierdzały mnie w przekonaniu, że jest to całkiem dobry pomysł. – Czym zajmujesz się w Danii? – zapytała znów po duńsku. – Mieszkam tu i pracuję – odpowiedziałem lekko znudzony. Wiedziałem, jak potoczy się rozmowa. – Ale... Jak to się stało, że tutaj wylądowałeś? – Przyjechałem na studia sześć lat temu. Skończyłem licencjat i magisterkę na Copenhagen Business School. Pracuję w sektorze finansowym, mam swoją firmę i jestem muzykiem. A ty czym się zajmujesz? – zapytałem. Bałem się, że mówiąc o sobie, brzmię jak arogancki dupek, ale nie wiedziałem, jak inaczej mam odpowiedzieć na jej pytanie. Zapadła krótka cisza i zauważyłem na jej twarzy lekkie zmieszanie. – Jestem kosmetyczką – powiedziała po chwili. – Wydajesz się dość nietypowym Polakiem, wiesz? – Co masz na myśli? – Wiele osób z Europy Wschodniej przyjeżdża do pracy fizycznej... – No tak... – Uśmiechnąłem się do niej. – To prawda. I w każdym kraju są jakieś stereotypy dotyczące innych narodowości, tak już jest. A wszyscy moi znajomi z Polski, którzy mieszkają za granicą, studiują na świetnych uczelniach, pracują w renomowanych firmach, prowadzą badania naukowe... Od jakiegoś czasu myślę o tym, żeby opowiedzieć ich historie. Chciałbym przedstawić sylwetki ludzi, którzy podobnie jak ja mieszkają poza granicami Polski. Interesuje mnie, czy oni też zetknęli się ze stereotypem Polaka i musieli się przez niego przebijać. To ma być opowieść o tych, o których nie słyszy się w mediach – powiedziałem i upiłem łyk piwa. – Zresztą nie dziwi mnie to. Przecież w wiadomościach nie mówi się o tych, którzy się integrują i mają normalne życie. Mówi się o tych, którzy są kłopotliwi dla społeczeństwa. – Masz rację... Przepraszam, ale jak powiedziałeś, że jesteś z Polski, ostatnią rzeczą, której się spodziewałam, to że skończyłeś studia w Kopenhadze i żyjesz jak każdy inny Duńczyk. Po chwili rozmowa zeszła na inny tor. Dopiliśmy drinki, podziękowaliśmy sobie za rozmowę i pojechałem rowerem do domu. Rozbawiła mnie ta sytuacja. Nie pamiętam już, ile razy odbywałem tę samą rozmowę z różnymi ludźmi. Może faktycznie powinienem się wziąć do przedstawienia problemów młodej polskiej emigracji?
Zapiski: 15 maja 2013
– Witam serdecznie! – Z głośników komputera dobiegł mnie znajomy głos przyjaciela. Minęło parę chwil, zanim kamerki w naszych laptopach zadziałały i mogliśmy się zobaczyć. Od dwóch lat dzwoniliśmy do siebie przez internet, jednak dopiero od tygodnia musieliśmy dostosowywać się do dziewięciogodzinnej różnicy czasu. Karol przeprowadził się niedawno do Palo Alto w Dolinie Krzemowej. Jadł właśnie późną kolację, a ja czekałem w Kopenhadze, aż zaparzy mi się poranna kawa. – Cześć, co taki wystrojony w piżamkę? Już ci minął jet lag? – zapytałem z uśmiechem. – Tak, już jest OK. Ale dziewięć godzin to jednak spora różnica. Zajęło mi trochę, żeby się przystosować. A ty co taki zaspany? – Wiesz, dopiero się obudziłem. U mnie jest siódma rano, jeszcze nie zjadłem śniadania. Znam Karola przez większość mojego życia. Poznaliśmy się na początku szkoły podstawowej. Mój pierwszy w życiu przyjaciel. Przyjaciel z ławki, jak zwykliśmy o sobie mówić znacznie później. Potem nasze drogi się rozeszły, w liceum odnowiliśmy znajomość, ale zaprzyjaźniliśmy się ponownie dopiero podczas studiów, po tym jak Karol zaproponował mi udział w pewnym projekcie biznesowym. Od tamtej pory mieliśmy stały kontakt i pracowaliśmy razem nad kilkoma pomysłami na biznes.
Komentarze